Przyciągnął mnie do książki, tytuł. Mówię o pozycji, Pisanie to bardzo bolesna przyjemność.
Od długiego czasu nie miałem ochotę pisać na blogu. Pomysły miałem na wpisy. Tylko ciągle miałem pytanie w głowie, ale po co? Czemu chcesz pisać? Chcesz pisać, tylko żeby coś było na blogu, czy chcesz coś dać ludziom wartościowego. Kurcze ciężko mi idzie to pisanie. Akurat tym czasie znalazłem fajną książkę na stronie taniaksiazka.pl. A czytam tą książkę. Może coś ciekawego się dowiem, a może mnie zainspiruje do pisania na blogu.
Książka przedstawia listy pisane przez Zbigniewa Herberta i Henryka Święcickiego. Zbigniew Herbert był bardzo znanym poetą, i krytykiem sztuki, głównie malarstwa, ale i nie tylko. Herbert urodził się w bogatej majętnej rodzinie. Urodził się w Lwowie. Póżniej razem z jego rodziną, przeprowadzili się do Krakowa.
Henryk Święcicki również znany jako Horosz, był zdolnym pisarzem, i również malarzem. Co ciekawe nie ukończył żadne ASP. Pewnego dnia zaczął malować. Henryk i jego rodzice nie mieli dużo pieniędzy, więc on nie mógł się uczyć, ani chodzić do szkoły, jak Herbert. Był zmuszony wykonać pracę fizyczną w wieku 13 lat. Jeszcze, jak to w tam tych czasach, służba wojskowa była obowiązkowa w ZSSR. Więc dwa lata był stacjonowany w Rosji. Jak już skończył swoją służbę wojskową, zaczął się dokształcić prywatnie.
W książce, większości listy są od Herberta do Henryka. Pomyślałem że ten Henryk jest jakiś nie grzeczny. Skoro nie odpisuje na listy kolegi? Okazuje że Henryk odpisał do Herberta na jego listy, tylko autor książki nie miał dostępu do tych list. Te listy zginęły gdzieś. Szkoda. Ale parę list od Henryka również znajdziemy w książce.
Herbert poznał Henryka w Gdańsku 1950 r. Oboje byli członkami koła literackiego. Herbert odrazu widział w nim potencjał. Panowie mieli okazję poznać jeszcze bardziej w Uniwersytecie Kopernika, gdzie Henryk studiował prawo, i Herbert filozofię Polską. Po studia każdy poszedł swoją stronę jak to w życiu. Jeden założył rodzinę, drugi podróżował po Europę. Jak jeden wrócił do Polski, drugi wyjechał. Ale kontakt trzymali między sobą i pisali do siebie listy.
Podziwiam jak grzecznie ludzie do siebie pisali w tam tych czasach. Na koniec listy zawsze Herbert napisał, ucałowanie rąk Maryli, Elżuni, piękne ukłony i takie tam grzeczne zwroty. Jeszcze Herbert i Henryk oboje mieli dużo dystans do siebie i do życia. Często zaniżali samego siebie, może dla humoru. Np Herbert często pisze w swoich listach, u mnie nic się nie zmieniło. Wódka, kobiety i inne chwilowe rozrywki. Może i to nie była prawdą, ale śmieszne na pewno.
Herbert bardzo wierzył w Henryka, motywował go do pisania. Krytykował jego wiersze. Był takim wielkim bratem dla Henryka. Podam jeden taki przykład, gdzie Herbert pisze do Henryka. Strona 157.
Kochany Panie Henryku,,
Spojrzenie w zieleń nosiłem z sobą długo i często odczytywałem. Myślę, że nie weźmie mi Pan za złe parę krytycznych uwag. Będę mówił raczej o wadach. Rada: żeby więcej konkretnych plastycznie dających się zrealizować obrazów (a nie tylu nie dających się plastycznie zrealizować takich poetyckich poczynań jak: ”toczę złociste księżyce, cienie trwożące na rozstaju, drzewa….tulić, trawy…rozpromieniać” etc.). Więc krótko: kształty, a nie cienie.
Jest więcej takich przykład, uwag. Ale nie będę wam książkę całą spoilerować.
Niesamowite że panowie utrzymali kontakt między sobą przez te 15 lat. Nie raz pisali mniej do siebie. Albo jeden nie był w stanie drugiemu odpisać wystarczająco szybko tak jak by drugi chciał. Ale co ciekawe, jak tylko odpisał, przeprosił za spóźnienie i było ok.
Serdecznie polecam tą książkę. Herbert był mentorem dla pisarzy w trójmieście. Podoba mi się np. jak krytykuje wierze napisane przez młodych pisarzy. Jak można lepiej, co trzeba unikać w pisaniu etc. W książce są jeszcze obrazy malowane przez Henryka. Także jest co czytać, jest na co patrzeć. Nie ma nudy.
Polecam jeszcze zaglądać tutaj, nowości z księgarni Taniaksiazka.pl
Książki zawsze na czas, i w fajnych promocyjnych cenach.