Onam to jeden z największych i najważniejszych festiwali Hinduistycznych odbywających się w Kerali w Indiach. W tym roku miałem okazję pojechać do Warszawy i spędzić ten dzień z Hindusami/ Keralczykami mieszkających się w Polsce.
Nie wiem czy o tym mówiłem, ale w Kerali oprócz Kalendarza Gregoriańskiego, czyli ten kalendarz który używamy na każdym zakącie świata, również mamy swój Keralski kalendarz. To jest 2 w 1. W każdym gregoriańskim kalendarzu które używamy w Kerali, również widać rok według naszego kalendarza, ważne dni, różne nasze lokalne święta itd.
Festiwal Onam trwa 10 dni. Każdy dzień ma jakąś swoją historię. Ostatni dzień Onam, czyli Thiruvonam jest najważniejsze. W Kerali ten dzień przypadało w dniu 10’ego Września w tym roku. Również tego dnia obchodziliśmy to święto w Warszawie. Dobrze że była Sobota wtedy.
Jak to już pisałem o festiwalu Onam na blogu w osobnym poście, nie będę pisał jeszcze raz całą historię. Ale zrobię krótkie podsumowanie.
Był taki król w Kerali o nazwie Mahabali, i on był świetnym królem. W jego królestwie, ludzie mieli bardzo dobrze. W jego czasie, Kerala była Państwem opiekuńczym. Było dużo sprawiedliwości, zero korupcj. Ludzie byli szczęśliwi. Pewnego dnia król Mahabali musiał odpuścić Keralę i ten świat. No chodziło tam o zazdrość, i taki ważny postać w naszej mitologi nie chciał żeby Mahabali został ani chwilę dłużej w Kerali. Mahabali się zgodził, bo tam chodziło o dobro jego ludzie i o dobro naszego Województwa.
Mahabali prosił boga Wisznu o szansę na pożegnanie ze swoimi bliskimi, i jeszcze prosił o łaskę, że będzie miał prawo odwiedzać to miejsce, w którym on rządził przez te wszystkie lata, raz w roku. W dzień Thiruvonam. W miesiącu Czingam. Wisznu się zgodził.
Mahabali był tak kochany i szanowany przez swój lud, że w dzień Thiruvonam ludzie pielęgnują wspomnienia jego królestwa, reżimu i odprawiają różne rytuały, aby zadowolić Mahabaliego.
No to jak było w tej Warszawie..
Co roku w Warszawie, i w Krakowie Keralczyscy obchodzą święto Onam. We Wrocławiu nie słyszałem żeby ktoś obchodził to święto. Nie tylko Keralczyscy przychodzą na ten festiwal. W tym roku widziałem ludzie z północnej Indii, południowej Indii z innych województw taki jak Tamil Nadu, czy Karnataka. Bo ci Hindusi jak nawet są wierzących w Hinduizmie, nie obchodzą Onam. My obchodzimy pewne festiwali razem, ale niektóre festiwali nie mamy wspólne. Ci ludzie z północnej czy południowej Indie pewnie słyszeli o tym festiwalu bo w szkole czy w Uniwersytetach w Indii mieli znajomych z Kerali. Oni co roku nam Keralczyków życzą Happy Onam na facebooku czy na Instagramie, ale pewnie nie wiedzą dużo o tym festiwalu. Mówiłem że Indie to taka jedna duża Europa, i mamy dużo różnych kultur i żyjemy i funkcjonujemy jakoś razem.
Ja ani razu nie byłem na tym festiwalu w Warszawie. Co roku kolega mi zaprasza, i każdorazowo mówię mam inne plany. Mówię, tak nie może być. Jak już przyjechałem do Polski, zacząłem spędzać większości czasu z Polakami i obcokrajowcami. Jakoś zacząłem olewać moich ludzi. Więc postanowiłem że będę jechać co roku.
Wchodzę do miejsca gdzie ten fest miało się odbyć, a tam masa ludzi z moich województw, a wszyscy noszą nasze stroje z Kerali. Czyli ta bawełniana szmata owijana na tali, i jakąś białą koszulkę. Kobiety noszą sari. Patrzę, kilka ludzi nawet tak ubrani wychodzą do stacji benzynowej obok. Myślę, człowieku co ty robisz. Ja bym umierał ze wstydu. Nie chodziło o to że moja kultura jest gorsza. Ale ja non stop myślę, co inni mogą pomyśleć. Może myślą, jacyś dziwni ludzie z Pakistanu, czy Indii chodzą po ulicach ubrani jakoś w tych dziwnych szmatach. Może tak nie było. Szczerze ja nie mam tak dużego jaja żeby ubrać się w ten sposób i wychodzić do ludzi na zewnątrz.
Ale ubrałem się w naszych strojach. Było mi dobrze. Pomyślałem, kurcze, można być sobą. Ja jestem Hindusem, a nie Europejczykiem. Zjadłem ryż i różne curry, i wszystko zjadłem rękoma. Obok mnie siedzieli parę Hindusów i wszyscy tak zjedli. Myślę większości Hindusów są mega wyluzowani w Polsce. Oni nie myślą co Polacy myślą jak oni jedzą rękoma. Nawet była tam jedna tancerka Polka która również zjadła ten sposób razem z nami. Jej mąż również. On tak zjadał, jak by przed chwilą wysiadł z statku które przepłynął z Kerali prosto do Gdańsku. On taki mega wyluzowany a jego kobieta też. Ona się zachowała jak by urodziła w Kerali. No pięknie.
No i jeszcze New Balance do tego 😀
Na tem festiwalu kilka ludzie śpiewali piosenki znane, obecnie modne z/ w Kerali. Były tańca różne z południowej Indii, taki jak Bharatanatjam. Są grupy w Polsce które specjalizują w tym tańcu, i kobiety tańczą Bharatanatjam. Dla mnie ten taniec jest tak egzotyczny. Bo nie każdy to umie. To jest trochę jak by Hindus tańczył Krakowiak. Muszę się przyznać że Polacy tańczyli lepiej niż ci Hindusi na tym festiwalu. Tam dwie dziewczyny z Indii występowały i tańczyły do piosenki Bollywood. Wyglądało na to że oni rano się obudzili i pomyśleli, no to co dzisiaj pokażemy na tym festiwalu. Amatorsko. A dziewczyny z Polski dali czadu. Widać było że lubią to robić. Jak ładnie się ubrali, tańczyli. Brawo. Jeszcze jedna Hinduska tam występowała, i tańczyła. Ona również dała czadu.
Taniec Bharatanatjam
Thiruvathira. Taniec ludowy z Kerali. Najczęściej widziany podczas festiwalu Onam
Jedzenie na tym festiwalu było przepyszne. Chyba zjadłem z kg ryżu. Poważnie. My lubimy ryż. Ja zjadłem bardzo dużo. Mniam mniam. Jedzenie przygotował restauracja taka znana z Warszawy.
Onasadya, czyli uczta z okazji Thiruvonam
Standardowo Pookkalam musi być, czyli układanie kwiatów na ziemi.
W tej Warszawy jednak dużo Hindusów mieszkają. Mam planach jechać na ten festiwal co roku. Trzeba obchodzić swoje święta, czasem sobie uświadomić sobie że nie jesteś taki super nowoczesny jak sobie myślisz. Jesteś Hindusem, i żadna zmiana otoczeniu tego nie zmieni to u siebie. Pamiętaj o swoich korzeniach. Jedz rękoma. Bądź prawdziwy, bądź sobą, zawsze. Ubieraj się w swoich strojach, i wychodź do ludzi. Do Żabki, a póżniej do Orlenu. 😀