Prawie każdy zna to uczucie. Jest niedziela. Jutro trzeba robić to wszystko od nowa. Nie lubię Poniedziałków jeszcze przez 40 lat? Pięknie. Nie mogę już doczekać. #IhateMondays to taki znany hashtag na całym świecie. Nie ważne czy Polak, czy Koreańczyk. Jest Poniedziałek? Trzeba wstawać do pracy.
Chyba że jesteś bogatym szejkiem z Dubaju. Wtedy nie musisz. Możesz jeszcze spać.
Dla mnie Poniedziałek to nie problem. Poniedziałek jestem już wypoczęty. Mam dużo sił. Stawanie o 07’ej w Poniedziałek to bułka z masłem. W moim przypadku niedziela jest najczęściej taki ciężki dzień. W niedziele pojawiają się wszystkie ważne pytania dotyczące życia. ”Jaki jest sens życia? Ahh kolejny weekend zmarnowany, nie robiąc nic. Jesteś na tej ziemi żeby jeść, robić kupy i pracować od 08-16’ej?” Mega motywujące.
Od poniedziałku do piątku jestem tak bardzo skupiony w pracy, że nie mam czasu na zastanawianie się nad życiem. Tak jak robot budzę się o 07, szybko myję zęby i wychodzę. Muszę się tylko obudzić. Moje ciało już wie co zrobić. Tak jak u większości z nas.
Problem dotyczy weekendów. Teraz nagle mam dużo wolnego czasu. Wszystkie problemy życiowe patrzą prosto na mnie na twarz. Już nie mogę odebrać telefony z pracy, czy odpisać klienta szybko gdzie jest auto. Niedziela jest najgorsza. 'Jeszce tylko 30 lat musisz to zrobić. Póżniej pewnie i tak będziesz miał raka i spokojnie umrzesz. Odpowiesz wnuczków jak było marnować swojego życia.
’Kochane dzieci, nie róbcie te błędy które ja popełniłem’
Weekendy nigdy nie planowałem. Budzę się późno. Około 10-11. Może szybkie śniadanie, trochę sprzątania. Jest już prawie godzina czternasta. Jakiś zakupy, i małe gotowania. Jest już 16. Czas skorzystać się z życia! Do dzieła! Więc szybko wychodzę na miasto. Jakiś piwo z kolegami. Jest już północ. Czas spać.
Następnego dnia niedziela. O cholera. Ostatni wolny dzień, aby zrobić coś ciekawego w życiu. Nie marnuj tego dnia! Więc szybko sięgnę po jakąś książkę. Uwielbiam książki.
10 minut mija. Może szybciutki Instagram? 10 minut mija.’ Wróć do książki!’ Mówi mój mózg. Dalej czytam czytam. 10 minut później. 'A może sprawdzam co ciekawego się dzieje w Indii?’ Czemu nie? Musisz wiedzieć co się dzieje w swoim kraju. Pewnie, czytaj.
20 minut mija. 'A może szybki Youtube?’ Pewka! To tylko zajmie Ci 20 minut. A little fun never killed nobody.
Zaczynam od małe wideo z South park. Godz póżniej, i juz wiem jak robią jogurt z mleka, i jak mrożona pizza jest zrobiona w masowej skali dla supermarketów. O żeś kuzwa mać.
Czasami wystarczy zmienić jedną małą maluteńką rzecz
Pewnego dnia powiedziałem, wiesz co? To tak nie może być. Co jeśli ograniczę YouTube do 2 filmów dziennie? Zrobiłem to. Już nie oglądam Family guy czy South park przez godzinę. Dalej oglądam, tylko maks przez 10 minut.
Zacząłem jeszcze jedną małą zmianę wprowadzić w życiu. Uwielbiam czytać książki
Kiedy czytam książki motywacyjne, albo autobiografie, nie potrzebuję żadnej dyscypliny. Idę jak burza. Po prostu chcę mi się czytać. Ale problem się zaczyna, gdy czytam książki naukowe, na przykład o marketingu online lub o medytacji, albo książki o matematyce np. Bardzo trudno jest całkowicie skupić się na książce przez ponad godzinę. Często jestem rozpraszany z jakimiś myślami, i zerknę na czyjeś profil na Instagramie, albo oglądam jakiś głupie filmy. To było dla mnie bardzo niepokojące. Mój mózg nie był w stanie się skupić. Był wszędzie a i nigdzie. Po wielu nie udanych próbach, powiedziałem sobie dość!
Co jeśli czytam jeden rozdział z książki która jest ściśle naukowa? Tylko jeden rozdział. Nie muszę czytać całą książkę w jednym ciągu. Już nie czuję presji. Teraz mam bardzo osiągalną zadanie na weekend. Jeden rozdział z trzech książek, i w ciągu kilku tygodni zrobiłem bardzo dużo postępu. Da się? Da się!
Czy też macie jakąś sprawdzoną metodę żeby poczuć, że wasz weekend to nie tylko odpoczywanie do kolejnego piątek piąteczek piątunio?
Dajcie znać.
Dzięki!